top of page

WIERSZE II

i tak mijają pory roku...uczymy się życia krok po kroku....zapraszam na ciąg dalszy mojego po świecie słowa i emocji wędrowania....

SENS

Skryci pod kapturem nocy
nie wiemy
czy tamte słowa
mają teraz jakiś sens
czy szept naszych serc
to prawda
czy tylko z mgły
wyłonił sie obraz wspomnień
ukryci w marzeniach
pogubieni w terażniejszości
szukamy recepty na życie
ale nikt z nas się nie przyzna
że pragnie
ciepłych ramion uczucia
oddechów co skraplają się
wśród zieleni listowia jak rosa
że trawi latami tęsknota
za kimś co obudzi strun duszy
serce wyrwie z odretwienia
by nadać sens dniom
zaś słowo....miłość
stanie sie oazą kolorów
przestanie być pustynią.

TO CO KOCHAM

W świecie który kocham
brak ludżkiego egoizmu
i bruzd wynikających
z kolczastych miłości
czas płynie
nie oglądając się za siebie
w szumie falujących łanów zbóż
mam pocieszenie
łąka jak morze szmaragdu
w słońcu lśni
o zachodzie
cienie delikatnie szkicują kształty
rzeczy i postaci
cicho i spokojnie
chwila samotności w poezji przyrody

 

STRUNA



 

W sercu jest wiele strun
które naciągnięte
mogą pęknąć z głuchym dzwiękiem
zaufanie
cierpliwość
prawość
wszystkie razem   tworzą rzeczywistość
nie zawsze malowaną tęczą
która w delikatnej konstrukcji z uczuć
potrafi przetrwać napór z zewnątrz
pytasz ufać
wierzyć
marzyć

DRZEWO...A  JA?



Chcę być

drzewem
co sięga korzeniami głębi ziemi
konarami błękitu nieba
kołysanym wiatrem
głaskanym ciepłem słonka promieni
z wieloma gniazdami ptaków


Nie 

nie chcę być kaprysem aury
wolę zostać człowiekiem
bo kiedy coś niepokoi
i rani
można uciec
w krainę marzeń i wyobrażni
zakrywając oczy dłońmi
można śmiać się i płakać
można kierować kroki
w różne strony świata
a drzewo

drzew sie nie przesadza.

KSIĘŻYCU



Zapatrzyłam sie na Ciebie

mój przyjacielu nocnego czuwania magiczneg cienia

nocnego skomlenia
przyciągasz zimnym obliczem
srebra poświaty ku sobie
zniewalasz bielą i chłodu lodem
i już nie chce nic serce uspokojone
nie dobija się do drzwi
gdzie miłości nie ma
przycichł romantyzm
tylko smutek został
jak świeża rana
że ufać nie ma komu
nie potrzeba
A Ty Jesteś
i mogę Tobie podarować

łańcuch mych łez
by zabłysł w Twojej poświecie
zamieniając w lód moje serce.

KRZYK

Kiedy chce się krzyczeć

najlepiej to robić w ciszy
wtedy nikt nie usłyszy
bólu co serce rozdziera
duszę na pół
niech nikt nie usłyszy
tego co serce smuci
rozwesela
w strumieniach łez ukryte
tęsknoty
marzenia
strach
milczniem krzyk zabiera.



CHŁÓD



Czy stojąc nad przepaścią

myślałeś kiedyś o miłości
płacząc z rozpaczy czy kochałeś
może nie zawsze masz
czego oczekiwałeś od życia
w narcyżmie tego systemu
patrząc na dno
głębokiej przepaści
wołasz siebie po imieniu
i nie wiesz co też skroi Ci los

życie nie zawsze podaje na dłoni
różowe słodkie bezy
są też poorane twarze wiatrem
i dłonie spracowane
co płynie z nich krew
bolące spękane
terażniejszość...

byłeś nad tą przepaścią
i co zobaczyłeś
to co było i minie
kwaśnym uśmiechem
stroisz twarz
bo tak naprawdę
pragniesz żyć
szukając drogowskazu
i miłości.

W MOIM PARKU



W moim parku

mieszka samotność
w moim parku
miniony czas
w moim parku
złociste drzewa
tylko jeden zapłonoł liść
liść z tęsknotą
na Ciebie czeka
tak czerwony jak wina łyk
to tęsknota w liściu tym śpiewa
i kołuje wśród innych drzew
pragnę Tobie go podarować
by jak list był
gorących słów
teraz czule go pocałuję
w słońca blasku
wiatru podaruję
wiatr zabierze moją samotność
i nadzieją zapłonie park
w moim parku
cicho tęsknota
z jesiennymi kroplami łka
w moim parku
z liściem czerwonym
tańczę walca
jesiennych drzew
w moim parku
czekam na Ciebie
może znajdziesz drogę wśród drzew
alejkami do mnie przybiegniesz
i obudzisz szelestu szept
i me serce teraz samotne
w moim parku zapłonie też.

DO DZIEWCZYNY Z OBRAZU

Zamyślona
w głębi duszy
jak ptak
w klatce osamotnienia
skryta 
na twarzy spokój
nawet nie drgną usta
bo po co
potok słów
których nikt nie słucha
Myślisz że to szczęście
kiedy przyjaciel
to tylko promienie słońca
widoczne w żrenicach
w tym świetle szukasz
radości  która umnkneła
czekając na zbudzenie
jak ćma zgubiona w świetle
w twych oczach już się nie przejrzę
dziewczyno rosa
to zamyślenia twego łza
żegnaj obrazie
malujący w mym sercu
melodie szczerości
żegnaj bo karuzela uczuć
potrafi wykończyć
to już ostatnie strofy
już nie zajrzę w twoje martwe oczy
żegnaj bo szkoda na zapatrzenie
każdego dnia
pamiętaj nie patrz w słońce
bo ono tylko oślepia
chyba że masz oczy ze szkła
i serce z lodu
dziewczyno z obrazu
żegnaj wyobrażnio smutnego czasu

NOCY



Nocy kochana otul mnie

nocy przyjaciółko
zakryj ciemnym szalem
bruzdy łez
nocy proszę przyjdź
ostudzić i ukoić
utulić w śnie
bym mogła zapomnieć
ochłodzić emocje
zrozumieć słowa
kierowane do mnie
nocy delikatnym woalem mgieł
pozwól  okryć się
bym w roziskrzonych oczach gwiazd
ujrzała lepszy czas
nocy przyjaciółko utrudzonych
zmęczonych życiem
daj spokojny sen
naucz jak zdrowo i spokojnie śnić

CZUŁOŚĆ



Łabędzim puchem

okryłeś mi stopy

bym nie zmarzła
Drogi Aniele
Dałeś skrzydła
bym się wzbiła nad życie
nad chmury
bym z góry
z dystansem

przyodziana w biel obłoków
spojrzała na świat

SAMOTNOŚĆ





Pod  zamkniętymi powiekami

pogrążonymi we śnie
łza zastygła jak zastygłe
z braku miłości serce
i w bez ruchu trwa
jak wyrzut
jak drobinka rozbitego szkła
powoli rani serce

W samotności zagubiony człowiek
na zakręcie zostawiony
sam swego losu przędzie nić
i jaki będzie nie wie
bo nie zna tafli przyszłości
ile zazna miłości
ile zazna czułości
ile wzruszeń
nie wie
po omacku bez wiary i nadziei
brnie przez życia noc
szuka ciepła tam gdzie serca wygasły
pomocy w martwych ekranach
krzyczy milczeniem
i tylko cichy szept
budzi zmęczone życiem oczy
ze smutnego koszmaru osamotnienia .

PORCELANOWY  SEN



arnia

pochmurny zmierzch
czule głaszcze policzek
otula woalem porcelanowy sen
śpij -śnij
niech wszystko wyciszy się
w róż słodkiej woni
nadszedł upragniony sen
śpij-śnij
jaśminowym snem
marzenia niech otulą  Cię.

BŁĘKITNE SOPLE OSAMOTNIENIA



KUCI ŁAŃCUCHEM

BŁĘKITNYCH SOPLI
JAK KRYSZTAŁOWE POSĄGI
UKRYWAMY ZA TAFLĄ SZKŁA
PRAWDZIWE PRAGNIENIA
EMOCJE
SKRYWAMY POD ZIMY PŁASZCZEM
GORĄCE SERCE
JEGO PRAGNIENIA
W MARTWYCH OCZACH
Z KTÓRYCH SAMOTNOŚĆ
ZIMNYM ODDECHEM
SZRONI RZĘSY
MARZEŃ JUŻ NIE MA
SĄ TĘSKNE ZAWODZENIA
PRAGNIEMY
NIE CHCEMY
BY KTOŚ
OBUDZIŁ NAS Z ODRĘTWIENIA
ZIMOWEJ OBŁUDY
W MASKACH BEZ SKAZY LOSU
NIE WIDAĆ MAPY ŻYCIA
A WYSTARCZYŁ BY TYLKO
MAŁY PROMIEŃ
SZCZERY USMIECH
BY PRZYWRÓCIĆ MAGIĘ MIŁOŚCI
PALETĄ PASTELI ZIMOWYCH...

© 2012 by Magdalena

bottom of page