top of page

WIERSZE...KOLEJNA ODSŁONA

Kolorowo jest na świecie....myślę,że jak te tu wiersze...zapraszam....

PECH

Idę sobie
patrzę w jesienne niebo
na liście pod kaloszkami
pojawiające  się za zakrętem drzewo
robię krok
potem skok
no i jak byłam
tak zniknełam
i świat się zakręcił
leżę
nie wierzę
powstać się boję
och boli
a tu psinka w oczkach zatroskana
wstałam sie otrzepałam
do domu przykuśtykałam
no i jak pech to pech
teraz nie skoki ani podskoki
tylko leżę
nie bo chcę
ale muszę
ech po co mi było to skakanie
no i jak tu nie płakać
kiedy kolana poobijane

MOJEJ NAIWNOŚCI

Mojej naiwności
co nosi imię me
co kładzie cieniem
na sercu pocałunek
złudzenia
bez wzruszenia
ogołaca z moralności
nazywając to językiem miłości
drwij ze mnie
och  głupia
cicha szara
naiwna
otul mnie kocem nocy
zakryj zmęczone serce i oczy
nie pozwól obudzić się z bycia dzieckiem
świat ma ostre kły
a ludzie
Ty
Boże mój
co ja uczyniłam
czemu tak mną kołyszesz
na fali życia
cierpi ciało i dusza
a może mnie nie ma
może to złudzenie
może zapomnienie
nie wolno
to boli
schowajcie mnie proszę
w pąku róży
nie pozwólcie zniszczyć
co jest jeszcze czyste
delikatnych strun emocji poruszy
wołałeś mnie
wołasz....tęsknoto
o ja naiwna
głupia
nie pytaj czemu
teraz tak mocno
ciosam kołki
na swoim ciele
rozpaczy

być kobietą
to nagroda
czy potępienie
boli ..boli..
nie wołam o pomoc
miłości świetliście
otocz mnie ramieniem
załóż zbroję
by nie udało
się mnie zepchnąć
w kleiste bagno
ja nieświadoma
chowana przed  światem
nie nocna mara
cały czas duszą dziecka
patrząca na świat
chcesz kochać
kochaj ale mnie nie zmieniaj
nie pociągaj w świat mroku i cienia
pozwól bym goniła z wiatrem
bym zachwycała się blaskiem
słonka i zimnem poświaty księżyca
to ja mój sens
moje życie i istnienie

ALEJAMI

Alejami gdzie ostatnie liście
drgają jak zbłąkane dusze
w mgle co jak kotara
przesłania wszystko
co powinno być odpowiedzią
na moje pytania
o wieczność
gdzie się rodzi życie
i umiera ciało
co mi Panie
z moich marzeń pozostało
tylko odarty pień z kory
goły wystawiony na
wszyskie kaprysy aury
a jednak
wołam do Ciebie
po przez szarość dnia
Ty jeden
moje serce i myśli znasz
nie oddechem utracenia
nie słów szlakami
moje życie mi wyznaczasz
róż alejami
na koralach różańca
moje dni przysiadły
czym życie
na ziemskim padole
liściem szeleszcącym
kołysanym i zapomnianym
kiedy i tak skrzydła
gdzieś utracone leżą
w kącie zapomnienia
kurzem losu
kształty ich widać
krzyczeć siły nie mam
wołać nie trzeba
w ciszy drzewa jak ludzie
co w pewnej drodze zatrzymani
już kroku nie potrafią zrobić dalej.....

TĘSKNO MI....

Idę sobie
patrzę w jesienne niebo
na liście pod kaloszkami
pojawiające  się za zakrętem drzewo
robię krok
potem skok
no i jak byłam
tak zniknełam
i świat się zakręcił
leżę
nie wierzę
powstać się boję
och boli
a tu psinka w oczkach zatroskana
wstałam sie otrzepałam
do domu przykuśtykałam
no i jak pech to pech
teraz nie skoki ani podskoki
tylko leżę
nie bo chcę
ale muszę
ech po co mi było to skakanie
no i jak tu nie płakać
kiedy kolana poobijane

PRZECIERAM OCZY

Patrzę ze zdziwieniem
to prawda czy sen
zamyślona przez tyle lat
budzę się
nie to nie tak
to była jesień pełna złota klonowych liści
Ty i ja
tak zwyczajni
  wpatrzeni w swoje oczy
  nie moc bycia razem
napędziła koło ucieczki
przed miłością
lata wielu szarych emocji
bez snu bez ciepła czułości
przecieram oczy płatkiem zasuszonej róży
co była niespełnionym  marzeniem
i nic nie rozumiem
serce znów mi w piersi się łopocze
  stan dziwnego zachwiania równowagi
siła niemocy to boli
czy tak można
czy powinno się odnaleść
uczucie płomiennego serca
co nie raz wycisneło łzę
tak naprawdę nigdy
nie umiałam
nie umiem
nie zapomnę....

SKRYWANE

Skrywane ...
jak grom wracają wspomnienia
które tak naprawdę nigdy nie zaznały utulenia
tylko zostały wiazanką pytań bez odpowiedzi
moje serce tylko raz pokochało
nigdy wiecej
czyjeś oczy wzbraniały
czyjeś usta upominały
zabroniły mi powiedzieć
to co w sercu
zapłoneło do Ciebie i zatrzymał się czas
podczas zatrzaskujacych się drzwi
za którymi zniknołeś TY
nieświadomy całej prawdy
czekałam każdy maj był jak tęsknota
moje sny utraciły jaki kolwiek posmak
potoczyło się życie
a ja zostałam jak niemy krzyk
w bolesnym braku ciepła
niemy widz pozbawiony
prawdy i kochanego serca
rzucona na karmę sępom

UDRĘKA

Ktoś powiedział
ziemia to nieba skrawek
jak inne gwiazdy na nim kręgi zatacza
a ja stoję na jej globie
trzyma mnie w pionie grawitacja
myśli swoje zawracam wiosłem
ale fala goni falę
Tornado zatacza kręgi
przyczyniając sie do udręki
nie wiem
czy mi sie uda
zebrać wszystkie pogubione słowa
dobre i złe
w księgę życia
któż to wie a one
gonią się po całym globie z rzeki do morza
z morza do oceanu i z pary w obłok się skraplają
uczucia utraconych marzeń
i błądzą aż w deszczu strugach oczy moje toną
ale ja stoję jak stałam i nadal wiosłem fale rozgarniam..

BAJANIE



po ciemnym granacie nieboskłonu

rozsypały się marzenia
radośnie mrugając gwiazd oczkiem
wyciągają do nas promienie
wiedzą gdzie ich brak
bo są darem nieba
a anioł bezszelstnie je dzieciom w sen plecie
powstaje tęczowa kraina

gdzie tylko wonnymi dzwonkami uśmiech rozbrzmiewa
delikatna nuta miłości i szczerości
w łanach łąk skryte prawd pąki
to magia senna
nocna legęda
a w niej ukryte nasze pragnienia
szepty niecierpliwego dnia
marzenia jeśli chcemy
tak bardzo mocno
są do spełnienia

ale tylko te
co rodzą się w sercu prawdą
czystego sumienia
nie zachłannością i sykiem posiadania
by mieć to czego ktoś inny nie ma ...więc śnijmy kolorowym snem o marzeniach

ZAMYŚLIŁAM  SIĘ...



Zamyśliłam się
stan nieomylnych myśli
pustka mnie ogarnia
czyż by to na jawie sen
układanka z kości
nie chce złożyć się
a jednak wiem
czuję i słyszę
tylko po co
emocjami łopocze wiatr
on się śmieje
wie co i jak
we mnie obraz pustej przestrzeni
na niej twarzy tak wiele i wołają po imienu
wyciągają dłoń do mnie
by mnie na dno porwać kipieli
ludzkiej samotności
z zamyślenia nic mnie nie wyrwie
stoję na rozwidleniu dróg
tam gdzie Bóg już mi pokazywał drogę
wróciłam i dalej iść już nie mogę
nie umiem chodzić po ścieżce życia
jak drogowskaz tylko już patrzeć mogę
na to co koło mnie
ja
nie ma    ja
po prostu zamyślona stoję nad kałużą ludzkich łez
sercem ogarnąć wszystko chcę
wyrwać się pobiec
tak bez celu
przed siebie
czym szczęście jest
nie wiem
nie szukam odpowiedzi
bo gdzieś schowałam ją do kieszeni
trwam w tym co nietrwałe
godne zapomnienia
zamyśliłam się
nad sensem istnienia.........
Joanna Wójcik (Śnieżko)
tak teraz się zamyśliłam tak bez myślenia.............

BÓL



Krzyk ... o niesprawiedliwości

o nie cieple ludzkości
o zakłamaniu i fałszywym pięknie
o obłudzie w piekle
niebo ono obiecuje spokój
a staje się pięknem niedoścignionym
cóż mi rzec
że rwie mi się serce
jak płatki kwiatu bez wody
a słońce jest wrogiem
nie przyjacielem
księżyca poświata blado lica
zabrała  mi wiarę
o ludzkości w tle ciemngo tunelu życia
losie nie gładki a szorstki
jak droga usłana szkłem
nie uśmiechnę się dzisiaj
bo nie mogę
kłamać
mnie nie nauczono
szkoda oj szkoda
bo prawda i to co mądrością i pięknem się nazywa boli
płacze moja dusza
krzyczy sie wyrywa
nie ma nic
nie ma co by dało oddech
nie proszę
nie pragnę
jak że bym chciała
nie widzieć, nie słyszeć
tylko KRZYCZEĆ!!!

MIŁOŚĆ



zapytasz

czy wiem
o co w niej chodzi
czy to namiętność
plus zamglone oczy
romantyzmu odrobina z sokiem malinowym
skąpanym promieniu słonka
w bursztynu kropli
szum fal i migoczące iskry mrużące oczy
ten blask co grzeje zimne serce
a chłodzi
bryza muskając twarz
miłość
jak można zrozumieć
jak pojąć
poczuć jej smak
kiedy człowiek otacza sie murem
ucieka i broni się
by nie iść
przez życie w jej takt
a jednak woła cicho
ją po imieniu
prosi
jak żebrak
by choć na chwilę
właśnie jemu dała poczuć
szczęście lub gorycz
tęskni człowiek
duszy spragniony podobnej
woła bezgłośnie
opuszczone serce
słysząc to przyroda
choć swoim pięknem
w swojej subtelnej prostocie
chce zachwycić
wyciszyć jej brak
więc kto mi powie
jak z miłością jest
no jak .....

UCZUCIA



uczucia emocje są tak delikatne

jak wiosennych kwiatów płatki
subtelne jak malowane wiatrem niebo
bolą latami
niszczą codzienność
rwąc  na strzępy żagiel wspólnych marzeń
trawi czas jak ostatnie polano w ogniu
tylko z nadzieją wypatrujesz znajomej sylwetki
czterolistnej koniczyny w zieleni wiosny
ale i są dni kiedy ciszą pragniesz uciąć wszystko
zamknąć nieskończone żale i zapomnieć
wrócić tam
gdzie serca bicie jest słyszalne
ból dławi i tak pragnie kropli nadziei
czy pustka w człowieku to juz koniec życia
czy głucha cisza
ma coś oznaczać
to koniec ...mam płakać
tysiące myśli na twarzach widzę
w zamyśleniu jadąc autobusem
i tylko smutne oczy
rozbiegane dostrzegam
bez promienia radości
czy ludzkość się już kończy
inne są realia inne światy w mediach
oszustwa na każdym kroku
ale jak zawsze ból wyziera z człowieka
jak jego brat cień
szukam radości codziennie

SPACER

Weż mnie za rękę
pójdziemy razem
w serce przyrody
światło nas powiedzie
przez ciemnego tłumu las
tak wyciszeni
ufamy sobie
a ty mnie poprowadzisz
przez zielone knieje
tylko korony drzew
będą za nami zasklepiać się
jak zielony parasol
chroniąc przed ludzkim spojrzeniem
i pójdziemy na polanę skąpaną w świetle
doznając rozkoszy
z bycia obok siebie
bez słów
bo w tej chwili ważny jest liści szum
ptaków śpiew
jestem szczęśliwa
bo wiem że nie zranisz mnie
w tej chwili wolę pozostać
i wierzyć naiwnie jak dziecko
bo w sercu przyrody
jest moje światło 
miłość  i ciepło

PEJZAŻ



Całym sercem

pragnę ogarnąć nastrój
tego lata
uczuć wiązankę kładę
w chwili cierpienia
szukając ukojenia
w tych obrazu barwach
nie potrafię nazwać
spokoju który mnie ogarnia
i przenosi do miejsca
bardzo mi drogiego
a obraz ten oddaje podobieństwo
jeszcze szum drzew
delikatny pluskot fal
i te iskry tańczące po wodzie
radosne uśmiechy słońca
ja to widzę
słyszę i czuję
ciepło i harmonię krajobrazu
za którym tęsknię
Lubię samotność
patrzeć gdzieś w dal
gdzie horyzont łączy się z niebem
i tonią szafiru fal
gdzie nikt niczego ode mnie nie chce
wzrokiem nie śledzi  i nie woła
gdzie myśli wraz z obłokami
mkną po niebie





© 2012 by Magdalena

bottom of page