top of page

delikatnie strun muśnij

niech popłynie ton czuły

 


w świetle promienia
sentymentalna melancholia....


jesienna melodia

twa dłoń nie widoczna
zaczaruje naszych serc miejsce
gdzie ból sie rodzi

zatańczy w takt melodi
zakochany w fortepianie
promień samotności

czułością dusze otuli......

listopadowy smutek
bo on teraz na strunach gra

melodię jesieni słotnej
samotne drzewa śpią

wsłuchane w zimową melodię
otuli uczucie smutku

i ciszę co głębsza od każdego dna
biała szata puchu

ostudzi strun drżenie
podda ton

i tak na strun srebrze
mrożna cisza nastanie

to trwanie

to zamyślenie

oczekiwanie
na wiosny jasne promienie

a może na sens
na odnalezienie

tego co juz dawno nazwane

drąży w naszych sercach
melodie tęskne
na strun harfie

ciepła w ten zimowy czas
gdzie w lodu okowie
zamiera serce

jego kwiat

i tak w bezradności


z czasem gubi piękno.

nastał wiosny czas
pąków i ptasich świergotów
czas wiosennych porządków
co jak słonko ostro otwierają nam oczy na ludzkie brudy
serc które pragną się wybielić
w jasnym świetle
czas niby radosny a smutno w duszy
nie dżwięczą w sercu radosne struny
pełne uniesień bo świat boli
jego brak ciepłych ramion
nie opatrzonych broczących ran
wiosna krzyczą drzewa
ptaki zagubione
co wracaja do gniazd rodzinnych
smutne kolory
a miało być tak radośnie
miłość miała wesoło w kaciku ust sie uśmiechać
a tu głucha wstęga ludzkich oddechów
pragnień nie z serca
wiosna to delikatność
paleta czystych barw
niewinność kwiecia
subtelność wianków
delikatność poranków
a ja tego nie widzę
otwiera mi oczy świat
który broczy
otwartymi grobowcami ziemi
jak cieszyć się
pełnią wiosny
kto mi odpowie
bo ja nie wiem i odpowiedzi nie oczekuję
zamyślę się i pomodlę
ale wiem ,że nie zapomnę
że wyciągnięta dłoń
otwartą stroną
jest tylko gestem
a nie miłością....

Miłością co miała ogrzać zziębniete serce
utulić zmęczone oczy
pocieszyć w czułym geście
tak poprostu
trwać
w pieknie niebieskiego nieba
dżwieku skrzypek świerszcza
zieleni świetlików
uśmiechem słonka co gładzi dojrzewające ziarno zbóż
tęcza co łaczy
nie dzieli
dwa światy
dwu zagubionych dusz
a jednak jest tylko wciąż tęsknota
oczekiwaniem
może jakiś okruch sie dostanie
choćby tyci
by znów zapalić iskry
zielonych oczu
nadać sens życiu
doda skrzydeł poezji
i bedzie jak wino oplatać zmęczone myśli
pozwoli kochać
tylko dlatego bo jest Miłością ......

Nadchodzi babiego lata
nić srebna
jak pajęczyna lecąca po niebie
na niej marzenia i tęsknoty
sercu bliskie i oczy wpatrzone
tylko w Ciebie
i ten ból w sercu
pragnienia bliskości
otulenia ramieniem
nie pozwól mi zamarznąć
cicho prosiłam
każdym kwiatu płatkiem
ale Ty nie szukałeś ze mną dialogu
cóż zrobić tęsknię
wyciągałam dłonie
teraz już nie
wędrując po drogach mi znanych
zamyślona
szukająca Twoich kroków
jednak nadal mam marzenie
że będziesz do końca moich dni
wiernym mym przyjacielem
nie pozwolisz
bym rozpłyneła sie we mgle
nie oceniaj
gdyż tak naprawdę nie znasz mnie.....

jaka będzie jesień ..juz niedługo przekonam się

i zapłonęła
w czerwieni liści wina
w złocie jesiennego słonka
w sercu gorącym płomieniem
namiętności strumieniem
i gore ..gore płomieniem
płonie płonie
nieujarzmione
zakochane i szalone....

zima nie zima przyszła
serce zagubiła
jak klucze ptaków błądzących po niebie
i juz biedne nie woła Ciebie
nie szuka słów znajomych
w żalu stuliło się jak kwiat
o wieczornej porze
nie chce czuć
jak można z piękna miłości
tarczę do celu robić
amor pomylił pory
i cóż w zimowej porze mi rzec
jakos tak smutno jest
i biel śniegu nie taka magiczna
moja dusza zagubiona
była jak dziecko naiwna
zima we mnie zagościła zima.....
i tylko wiatr hi...hocze wśród
bezlistnych konarów
mówiąc że nie należy ufać
tak otwartym sercem światu.............

MELANCHOLIA

© 2012 by Magdalena

bottom of page